- W Kole Gospodyń Wiejskich „Syrońskie Dziołchy” kobiety nie tylko gotują, przygotowują posiłki, ale kultywujecie też tradycję darcia pierza. Na czym ona polega?
- Na wsi zawsze hodowano gęsi, z których następnie można było pozyskać pierze. Jak wiemy, kiedyś bardzo modne były poduszki i kołdry, które swoją miękkość zawdzięczały puchowi z dartego pierza (warto nadmienić, że są bardzo zdrowe). Praca przy darciu czy też skubaniu pierza, bo i taka nazwa funkcjonuje, polegała na tym, że brało się gęsie piórko, chwytało za jego górną część, tzw. chorągiewkę i zdzierało do samego dołu, to jest do tej części, która bezpośrednio stykała się z gęsią. Chodziło o to, aby pozbyć się wszystkiego, co w piórze jest twarde.
- Ile pierza potrzeba, aby wykonać poduszkę?
- Na poduszkę prawdopodobnie potrzeba 1,5 kg pierza.
- To całkiem sporo. Co dzieje się z nieodartym pierzem, które nie zostaje wykorzystane podczas pracy?
- Przechowuje się je w papierowych workach. Bardzo dawno temu do takiego worka z jeszcze nieodartym pierzem babcie wrzucały tzw. szczypkę, czyli kawałek pachnącego, rąbanego drewienka. Dzięki swojemu zapachowi i odrobinie żywicy było ono doskonałą ochroną przed robakami, zwłaszcza molami, które bardzo lubią pierze, niezależnie czy jest już podarte, czy nie. Dziś można zastosować zawieszkę lawendową, którą czasami wieszamy w szafie z ubraniami.
- Co zmotywowało panie, aby w ostatnim czasie przystąpić do darcia pierza?
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 9 lutego - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze