Jak ustalono, 61-letni Stanisław K. postanowił pozbyć się psa, który należał do jego córki. Kobieta jakiś czas wcześniej wyprowadziła się, ale mały kundelek został pozostawiony na posesji, bo nie mogła zabrać go ze sobą. Wszedł w porozumienie w tej sprawie z 23-letnim Patrykiem P. i wspólnie wyprowadzili psa w pole kukurydzy. Dźgali go nożem i rzucali cegłówką, po czym zostawili leżącego we krwi.
Patryka K. najwyraźniej ruszyło jednak sumienie, bo wrócił po poranione zwierzę. Wziął je na ręce i przeniósł na posesję w wiosce, po czym zadzwonił na policję, twierdząc, że znalazł psa. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, po krwawych śladach trafili jednak na pole kukurydzy, gdzie znaleźli porzucony nóż i cegłówkę. Pies dzięki szybkiej pomocy weterynarza żyje.
- Gdyby został pozostawiony w polu, nie miałby szans na przeżycie, ani nie przeżyłby prawdopodobnie, gdyby osoby z posesji, gdzie został przeniesiony, nie opatrzyły krwotoku, obrażenia były bowiem poważne – mówi asp. Agnieszka Nierychła, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
Szczegóły w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 6 października - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze