- Może zacznijmy od powrotu do źródeł, czyli dzieciństwa. Czy gdy był Pan chłopcem, to chciał Pan zostać strażakiem?
- Zaskoczę panią. Nie było to moje marzenie. Pochodzę z Jasła, a tam nie było ochotniczej straży pożarnej. Wiedziałem, że chciałem pójść na studia techniczne. Wahałem się pomiędzy różnymi kierunkami. I wtedy trafiłem na Szkołę Główną Służby Pożarniczej w Warszawie. Aktualnie funkcjonuje ona pod nazwą Akademii Pożarniczej. Wybór SGSP okazał się strzałem w dziesiątkę. Studia miały interdyscyplinarny charakter. Łączyły w sobie m.in. budownictwo, drogownictwo czy mechanikę i oczywiście ochronę przeciwpożarową.
- Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę w Pana strażackiej przeszłości. Jak to się stało, że z rodzinnego Jasła trafił Pan na Opolszczyznę? Warto też dodać, że jest Pan mieszkańcem gminy Turawa, a konkretnie miejscowości Węgry.
- Po zakończeniu trzeciego roku studiów musiałem zaliczyć praktyki. Przyjechałem na Opolszczyznę i odbyłem je w Opolu oraz Nysie. Bardzo spodobała mi się atmosfera, jaka panowała podczas praktyk. I pomyślałem, że mógłbym pracować na Opolszczyźnie. Od 1 sierpnia 1995 roku pełniłem służbę w Komendzie Rejonowej PSP w Opolu. Mieszkałem w Niemodlinie, Krapkowicach i Opolu. Ostatecznie zdecydowałem się na gminę Turawa.
- Na Facebooku Ochotniczej Straży Pożarnej w Węgrach złożono Panu gratulacje, gdy odebrał Pan z rąk prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy awans na stopień nadbrygadiera. Wtedy dowiedzieliśmy się, że jest Pan też członkiem OSP Węgry…
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 5 grudnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze