Przypomnijmy, że do sytuacji doszło niespodziewanie na przestrzeni krótkiego okresu czasu. Pierwsze martwe zwierzę zauważono 12 stycznia. Osobnik miał obrażenia głowy, co wskazywało na wypadek. Początkowo opiekunowie myśleli, że się został kopnięty przez inne zwierzę. Niestety okazało się, że zaczęły padać również inne kangury rude. W ciągu pięciu dni życie straciło 11 członków stada. Seria badań pośmiertnych wskazała, że chorobą objęte były płuca, a do śmierci zwierząt doprowadziła niewydolność krążeniowo-oddechowa wtórna, do na którą wpłynęło schorzenie dolnych dróg oddechowych. - Choroba przebiegała w sposób gwałtowny, ale nie możemy z całą pewnością odpowiedzieć na pytanie, co do niej doprowadziło. Wykluczyliśmy wszystkie przyczyny związane z niedopilnowaniem stada oraz te, związany z karmieniem. Badania paszy i przewodów pokarmowych nie wskazały na zakażenia związane z karmą. Wyklucza to otrucie czy zaniedbanie wynikające chociażby ze złego przechowywania paszy – wytłumaczył Tomasz Pięknik, weterynarz z opolskiego ZOO. Przyczyną zaburzeń mógł być wirus, ale nie można tego jednoznacznie określić. - Trzeba jednak podkreślić, że każdy gatunek ma swoje specyficzne wirusy i nasze laboratoria nie są przystosowane do diagnostyki wirusów kangurów. Co więcej takie badania są niezwykle kosztowne Wysłanie próbek do Australii wiązałoby się z koniecznością utrwalenia pobranego materiału. Nie ma natomiast pewności, że wirus zachowałby się w takim utrwalonym materiale – dodaje.
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 13 marca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze