O sprawie pisaliśmy na łamach „TZO” w 2021 roku. Problem dotyczy porannego połączenia z Nysy (wyjazd o 6.30) do Opola (przyjazd 7.31). Już wtedy pasażerowie zwracali uwagę, że poranny skład regularnie się spóźnia i jest mocno zatłoczony. Czasami brakowało nawet miejsc stojących.
Od tamtej pory minęły dwa lata, a sytuacja pasażerów uległa pogorszeniu. Ze sporymi niedogodnościami trzeba się mierzyć np. w Tułowicach. Tam pociągi zatrzymują się o godzinach: 5.56, 6.39 i 8.12. W największym stopniu problem dotyczy drugiego oraz trzeciego z wymienionych kursów. Z relacji podróżujących wynika, że w Tułowicach w ogóle ciężko wsiąść do przeładowanego pociągu. Zdarzało się, że na tamtejszą stację podjeżdżał autokar zabierający tych, dla których zabrakło miejsc w pociągu.
Jak jest teraz?
Niedawno na grupie publicznej Tułowice na Facebooku rozgorzała dyskusja na temat dojazdu porannymi pociągami z Tułowic do Opola. W komentarzach poruszono też kwestię warunków podróżowania.
„Tragedia, pociągi przepełnione, nawet stać nie można wygodnie, a osobom niepełnosprawnym i starszym dojechanie do Opola sprawia wielkie trudności” – czytamy w jednym z komentarzy.
Ktoś inny pisze, że kilku mieszkańców nie mogło w ogóle skorzystać z przejazdu.
„To dla mnie jest niewyobrażalne. XXI wiek i coraz lepsze technicznie cywilizacje, kiedy nie potrafimy dostać się do Opola” – czytamy dalej.
Internauci zwracają uwagę także na inny problem.
„Jakiś czas temu zmieniłem godziny pracy na dostosowane do dojazdu pociągiem. Głównym celem była oszczędność. Niestety, po dwóch miesiącach walk o miejsce wróciłem do dojeżdżania samochodem. Zacząłem pobijać rekordy w ecodrivingu”.
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 2 listopada - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze