W nocy z 21 na 22 maja w Złotnikach doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia drogowego. 43-letni kierujący oplem corsą zmarł na miejscu. Po wypadku pojawiły się przykre komentarze i zapytania: dlaczego z pomocą poszkodowanemu nie ruszyli druhowie z miejscowego OSP? Przybycie na miejsce zajęłoby im mniej czasu aniżeli strażakom z Opola. Pomimo podjętej resuscytacji krążeniowo-oddechowej przybyły na miejsce lekarz mógł już tylko stwierdzić zgon, ale jak wiadomo, w takich sytuacjach czasem minuty decydują o życiu i śmierci. Zwłaszcza te pierwsze… Tymczasem, jak się okazuje, OSP Złotniki nie otrzymała jednak powiadomienia o zdarzeniu. Czy ktoś zawinił, a jeśli tak to kto?
Tragiczny wypadek, do jakiego doszło na ulicy Opolskiej w Złotnikach (gmina Prószków, trasa wojewódzka nr 414), odbił się szerokim echem we wsi oraz w okolicznych miejscowościach. Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia okoliczności zdarzenia.
- W tej sprawie prowadzone jest śledztwo, zlecona została sekcja zwłok – mówi Agnieszka Nierychła, rzecznik komendy miejskiej policji w Opolu.
Póki co oficjalnie na temat przyczyn zdarzenia wiadomo niewiele. Doszło do niego kilkanaście minut po godzinie 1.00 już na wylocie Złotnik w kierunku Prószkowa. Z wizji na miejscu zdarzenia wnioskować można, że samochód wypadł z drogi, uderzył w mur posesji (rozbijając go), następnie odbił się od palety z kostką brukową i zatrzymał na ścianie prywatnej posesji. Kierowcę wyrzuciło z pojazdu. Obrażenia były duże, doszło do zatrzymania krążenia. Przybyli z pomocą jako pierwsi strażacy podjęli działania z zakresu kwalifikowanej pierwszej pomocy, ale funkcji życiowych nie dało się przywrócić. Lekarz z karetki, która dojechała nieco później na miejsce, stwierdził zgon.
Szczegóły w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 26 maja - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze